W tym roku Meteor miał wyruszyć nad Balaton, jednak zupełnie nieoczekiwane "odkrycie" pęknięcia wokół haka przedniego widelca spowodowało , że stanąłem przed dylematem - jechać na rowerze z defektem , czy szukać innego rozwiązania. Ponieważ awaria dotyczyła mocowania przedniego koła, podjąłem decyzję, że sprawa jest zbyt niebezpieczna, by ją zlekceważyć.
Niestety poszukiwania widelca w sieci z uwagi na nierzetelność sprzedających , zakończyły się niepowodzeniem i niepotrzebnymi wydatkami. Przypadek jednak sprawił , że udało mi się znaleźć kompletny rower. Z uwagi na poprzednie niepowodzenia, tym razem wybrałem się osobiście , by obejrzeć Meteora z ogłoszenia. Na miejscu okazało się , że to "klasyczna" wersja Meteora po "modyfikacjach" . Choć pierwotnie zamierzałem potraktować ten rower jako dawcę, to jednak z uwagi na to, iż rama była w rozmiarze 540 i posiadała mocowania pod obie przerzutki , postanowiłem odbudować go do wersji "sport".
Na starcie odbudowy rower wyglądał jak na zdjęciu poniżej:
Lista brakujących oryginalnych elementów była niestety dosyć długa
1. aluminiowy mostek
2. aluminiowa kierownica typu "baran"
3. przednia przerzutka
4.korby z suportem i pedałami
5. tylnia przerzutka Jóka
6. wolnobieg
7. oba koła w rozmiarze 27 x 1 1/4 .
Na szczęście z czasem udało się wszytko skompletować. Proces odbudowy przebiegał podobnie jak w przypadku
Meteora Nr 1 , więc nie będę się powtarzał, a chętnych do zapoznania się z tym procesem odsyłam do wpisu
Romet Meteor odbudowa cz.2
Rama już po pomalowaniu prezentowała się tak:
A poniżej kilka elementów , na które zazwyczaj nie zwracamy uwagi:
1.Elementy sterów
2.Widelec wraz z elementami tworzącymi "układ kierowniczy"
3. Wielotryb wraz z osłoną zapobiegającą spadaniu łańcucha:
4. Suport
5. Przednie tarcze z korbami i pedałami
6. Przednia i tylnia przerzutka
7. Manetki przerzutek
8. Koło tylnie
Tak prezentował się rower po wstępnym złożeniu,
a tak już na trasie
Na koniec parę słów o samej wyprawie.
Okazało się , że największym problemem związanym z organizowaniem wyjazdu było znalezienie bezpiecznego parkingu dla samochodów. Rozwiązaniem okazało się skorzystanie z pomocy biura turystycznego Helka Tours, przez które rezerwowaliśmy noclegi. Dzięki pomocy biura nasze auta pozostawiliśmy zaparkowane na kempingu w Siófok, z którego rozpoczynaliśmy naszą wyprawę. Sama wyprawa odbywała się w stylu "angielskim", czyli w stronę przeciwną do kierunku ruchu wskazówek i wiodła z Siófok przez Balatonfüred,Keszthely , Balatonszemes do punktu wyjścia w Siófok.
Polska żegnała nas zachmurzonym niebem i temperaturą oscylującą w okolicy 0 stopni,
tymczasem nad Balatonem panowały już zupełnie inne klimaty ;)
Z perspektywy czasu stwierdzić mogę , że objazd pełnej pętli wokół Balatonu może nie mija się z celem, ale nie jest koniecznością. Trasa rowerowa wokół Balatonu to w zasadzie produkt marketingowy, a jej największym mankamentem jest fatalne - miejscami - oznakowanie. Trasa wiedzie zarówno wydzielonymi ścieżkami rowerowymi , przy czym są to odcinki, które niekiedy znacznie różnią się od siebie "parametrami" , a częściowo normalnymi drogami i czasami oznakowanie trasy po prostu znika. Jedynym chyba rozwiązaniem tego problemu wydaje się więc zaopatrzenie w papierową mapę trasy za ok.1700 ft . Gdybym jednak miał ponownie wybrać się na tę trasę, to samochód zostawiłbym w Siofok i pociągiem przejechał do Keszthely, skąd już rowerem do Balatonszemes, następnie do Szántód na prom płynący na półwysep Tihany i dalej do Balatonfüred i na koniec do Siofok. Taka skonfigurowana trasa zapewnia nam większość ciekawych miejsc do zobaczenia, eliminując nudnawy przejazd wzdłuż północnego brzegu, gdzie trasa wiedzie głownie wzdłuż ruchliwej drogi.
P.S.
Meteor spisał się nienajgorzej , szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że prosto z "taśmy montażowej" wyruszył w trasę , gdyż z uwagi na fatalną pogodę nie było nawet sposobności , by sprawdzić , czy w trakcie prac montażowych wszystkie śrubki zostały dokręcone tak jak należy ;) .